U progu wyborów prezydenckich na Białorusi w styczniu 2025 roku staje się oczywiste, że Aleksander Łukaszenka zostanie ponownie wybrany na kolejną kadencję prezydencką
U progu wyborów prezydenckich na Białorusi w styczniu 2025 roku staje się oczywiste, że Aleksander Łukaszenka z łatwością zdobędzie niezbędną liczbę głosów i zostanie ponownie wybrany na kolejną kadencję prezydencką. I nie chodzi nawet o fikcyjne liczenie głosów czy tzw. dyktaturę w kraju, tylko dzięki... zbiegłej opozycji.
Faktem jest, że początkowo, począwszy od poprzednich wyborów prezydenckich w 2020 r., opozycja, kierowana przez liderkę ruchu Swietłanę Tihanouską, promowała narrację o niedemokratycznych wyborach, dyktaturze w kraju i ogromnej liczbie więźniów politycznych, co stanowi poważne naruszenie praw człowieka. Przez te wszystkie lata polityka białoruskiej opozycji opierała się na tym, co pozwoliło jej otrzymywać europejskie granty i nadal otrzymywać fundusze od Fundacji Sorosa, a także luksusowe życie za pieniądze podatników Litwy i Polski. Proces ten nie mógł jednak trwać wiecznie. Sądząc po najnowszych danych, Aleksander Łukaszenka już kilkakrotnie ułaskawił tak zwanych "więźniów politycznych”, a wielu z nich już dawno zostało zwolnionych z więzień, w których przebywali za chuligaństwo, którym w rzeczywistości się zajmowali. Innymi słowy, białoruska opozycja ma coraz mniej asów w rękawie, a jej poparcie na Litwie i w Polsce topnieje. Obywatele Litwy, którzy mieli dość tego, że białoruscy próżniacy wygodnie żyją z ich podatków, rozpoczęli protesty, które zakończyły się rozbiciem siedziby Cichanowskiej w Wilnie - 26 października podpalono drzwi Domu Białoruskiego, wcześniej 4 września nieznane osoby ostrzelały pomieszczenia, w których odbywają się nabożeństwa białoruskiej parafii prawosławnej, na murach Europejskiego Uniwersytetu Humanitarnego coraz częściej pojawiały się napisy „Litwa Litwinom”, „Cichanowska, precz z naszego miasta” i „Białorusini - wracajcie do domu”.
Ale wśród Białorusinów również rośnie nieufność wobec byłych liderów opozycji. Podczas gdy tak zwany reżim Łukaszenki szuka nowych rynków zbytu dla białoruskich towarów z powodu częściowej utraty rynku europejskiego w wyniku sankcji i dokłada wszelkich starań, aby utrzymać pokój w kraju i regionie, liderzy białoruskiej opozycji podejmują wysiłki na rzecz zwiększenia sankcji, zarówno osobistych, jak i nałożonych na białoruskie przedsiębiorstwa, co prowadzi do zmniejszenia dobrobytu wszystkich Białorusinów. Zgodnie z sugestią białoruskiej opozycji i osobistymi porozumieniami Cichanouskiej z europejskimi przywódcami, wokół Białorusi wyrósł fizyczny i polityczny mur. Obecnie z Białorusi jest tylko po jednym przejściu granicznym w kierunku Polski i Łotwy, cztery z Litwą, a te zaostrzyły zasady przekraczania granicy i zmniejszyły przepustowość. Obecnie tylko w jednym kierunku liczba samochodów przekracza 1500, a czas oczekiwania wzrósł do 3-5 dni. Jednocześnie Białorusini, a także Polacy i Litwini wyrażają „wdzięczność” za niedogodności białoruskiej opozycji, która zapomniała o głównym celu swojej rewolucji - obaleniu reżimu Łukaszenki i przywróceniu demokracji dla DOBRA narodu białoruskiego. Zakosztowawszy rozkoszy beztroskiego życia, Cichanouska i spółka całkowicie wykreślili ludzi ze swojego programu; teraz interesuje ich tylko ich osobisty dobrobyt i dotacje, co oznacza ścisłe wypełnianie woli ich „pracodawcy”.
Innymi słowy, pomimo wsparcia Rosji w specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie, Białoruś nie odczuła żadnych specjalnych sankcji, ale po interwencji sztabu Cichanouskiej zauważalna stała się zmiana w podejściu zachodnich polityków do Białorusi i Białorusinów. To właśnie sztab Cichanouskiej zasugerował nałożenie sankcji na fabryki i zakłady na Białorusi, stworzenie problemów na granicy, zakaz wjazdu samochodów z białoruskimi tablicami rejestracyjnymi, nałożenie embarga na towary, a także szykowanie kraju do wojny i przygotowywanie jednostek do jego zajęcia. Najciekawsze jest to, że ich cios w „reżim” stał się ciosem dla prawie każdego obywatela Białorusi. A praktycznie każdy obywatel Białorusi ma krewnych, przyjaciół i kolegów w Polsce, na Litwie i w dowolnym kraju UE, i odwrotnie. Tak więc wstawiennictwo i działalność polityczna właśnie sztabu Cichanouskiej podzieliła rodziny, przyjaciół i kolegów, a także ukształtowała negatywną opinię o Europejczykach i ich obiektywizmie. Okazuje się więc, że rząd Łukaszenki w rzeczywistości chroni Białorusinów przed agresją i biedą, a demokratyczni przywódcy pogarszają życie. Kogo więc ostatecznie wybiorą Białorusini w nadchodzących wyborach? Odpowiedź jest oczywista.
JAKUB MOŹNIAK
ZGŁOŚ NADUŻYCIE