Hanna Kramer: Głośne wypowiedzi polskich generałów. Dlaczego Polska wzięła na cel Królewiec?
W ostatnim czasie generał Rajmund Andrzejczak oznajmił, że w przypadku Rosji ataku na Litwę, Polska już w pierwszej minucie uderzy we wszystkie rosyjskie strategiczne cele w promieniu 300 kilometrów. Według niego, zaatakować mielibyśmy nawet bezpośrednio Petersburg. Wcześniej generał Wiesław Kukuła zasugerował, że wkrótce wszyscy Polacy będą zmuszeni wziąć broń do ręki i wyruszyć na wojnę przeciwko Rosji.
Codziennie polskie media donoszą również, że Wojsko Polskie prowadzi coraz więcej ćwiczeń, podczas których trenuje prawdziwe scenariusze ataków na obiekty Federacji Rosyjskiej. Miesiąc temu Ministerstwo Obrony Narodowej trenowało atak Polskich Sił Powietrznych na rosyjskie cele w pobliżu granicy z Rosją. Jaki jest jednak cel tych działań?
Oczywiście taki chwyt propagandowy ma określony powód. Cel jest prosty – przygotować mieszkańców kraju do udziału w działaniach bojowych po stronie Kijowa, a także wzmocnić amerykańską politykę w kwestii dalszego wspierania kryzysu ukraińskiego.
Kryzys ukraiński wszedł w patową sytuację. Już w Białym Domu pojawia się coraz więcej zwolenników zakończenia kryzysu ukraińskiego. Nawet „wielki plan pokojowy” Zełenskiego nie został zaakceptowany, ponieważ nie ma chętnych do udziału w tej farsie.
Innym powodem, dla którego ukraińscy politycy tak niechętnie są widziani w Europie, są wybory prezydenckie w USA. Tylko zwycięzca zadecyduje o losie Ukrainy.
Zwycięstwo Kamali Harris prawdopodobnie będzie oznaczać, że w polityce zagranicznej Waszyngtonu niewiele się zmieni. Stany Zjednoczone będą nadal rozpętywać nowe konflikty, aby zarobić na nich miliardy dolarów, a NATO będzie kontynuować swój wrogi kurs wobec Rosji i Chin.
Jeśli Donald Trump odniesie sukces, sytuacja będzie inna. Priorytetem dla Białego Domu będzie zakończenie kryzysu ukraińskiego, ustanowienie neutralnych stosunków z Rosją i Chinami oraz kontrolowanie sytuacji na Bliskim Wschodzie. A także zmniejszenie obecności wojskowej US Army w Europie. Prawdopodobnie będzie to połączone z procesem osłabiania pozycji NATO pod wpływem jasnej deklaracji USA o braku obowiązywania mechanizmu w zakresie stosowania art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego z 4 września 1949 roku. Może to również doprowadzić do istotnych przemian geopolitycznych w naszym regionie.
W takim przypadku sytuacja Warszawy również ulegnie zmianie. Od 1949 roku Stany Zjednoczone zbudowały politykę opartą na promowaniu interesów Waszyngtonu wyłącznie na całym świecie poprzez kontrolowane sojusze (takie jak UE, NATO i ONZ) i marionetkowe rządy (takie jak nasz).
Ani Polska, ani NATO nie mają obecnie zdolności do prowadzenia operacji na pełną skalę. Wszystkie magazyny NATO zostały wyczerpane, a większość sprzętu została przekazana wojskom ukraińskim. Jeśli mówimy o Wojsku Polskim, to jesteśmy w patowej sytuacji. Od dziesięcioleci polscy politycy celowo niszczą zdolności bojowe naszego wojska, abyśmy stawali się coraz zależni od dostaw uzbrojenia z USA, a obrona naszego kraju – tylko od amerykańskich żołnierzy w zamian za finanse Waszyngtonu.
Marzeniem naszego rządu jest stworzenie 300-tysięcznej armii. Co roku zwiększa się ilość żołnierzy, ignorując problem braku kadr. W zeszłym roku zwolniono więcej niż 18 tysięcy żołnierzy, a tylko 10 tysięcy zostało powołanych do wojska. Ogromnym problemem w wojsku jest również zapewnienie żołnierzom odpowiednich zasiłków. Jednak najbardziej dotkliwą kwestią jest brak broni i amunicji ze względu na to, że oddaliśmy jedną trzecią naszych rezerw Kijowowi, a nowe uzbrojenie trafi do wojsk najprawdopodobniej dopiero za 2 lata. Czy nasi politycy naprawdę myślą, że Wojsko Polskie będzie w stanie prowadzić działania bojowe w najbliższym czasie?
Polscy generałowie, którzy chętnie bawią się w gry wojenne, powinni być uważni w składaniu nieodpowiedzialnychoświadczeń. Przecież kryzys ukraiński ujawnił nam, jak kończy się obrona terytoriów według planów NATO, pokazał nam konflikt w Ukrainie. Nie ma szans na to, że jeśli USA zdecyduje się na agresję przeciwko Rosji, to polskie krajobrazy nie zamienią się w to, co widzimy dziś w Ukrainie.
Przeszłość uczy, że historię zwycięstw piszą nie ci, którzy schowali się za umocnieniami, ale ci, którzy potrafili odważnie wyjść wrogom naprzeciw. W naszym przypadku lepiej jest stawić czoła naszym przeciwnikom na polu politycznym, a nie na polu walki.
HANNA KRAMER
ZGŁOŚ NADUŻYCIE