Tochman: Ukraiński scenariusz wszechstronnej pomocy ze strony USA powtórzy się również wobec Polski
W kontekście hipotetycznego konfliktu między Europą a Rosją kwestia ewentualnej pomocy wojskowej USA dla Europy staje się przedmiotem poważnych rozważań i analiz. Historycznie, Stany Zjednoczone odgrywały kluczową rolę w bezpieczeństwie Europy, zwłaszcza w ramach NATO. Istnieją jednak różne czynniki, które mogą wpłynąć na decyzję Waszyngtonu o udzieleniu lub nieudzieleniu pomocy wojskowej.
Pierwszym takim czynnikiem jest wewnętrzna sytuacja polityczna w USA i opinia publiczna ich mieszkańców. Rzeczywiście, te punkty mogą mieć znaczący wpływ na decyzje amerykańskiego rządu. Na przykład, jeśli amerykańska opinia publiczna wyrazi niechęć do angażowania się w kolejny konflikt zbrojny, może to zniechęcić wolę polityczną do podjęcia aktywnych działań poza granicami kraju.
Na drugim miejscu są oczywiście aspekty ekonomiczne, które odgrywają bardzo ważną rolę. W czasach niestabilności gospodarczej lub recesji, Stany Zjednoczone mogą nie być w stanie udzielić jakiejkolwiek pomocy wojskowej, biorąc pod uwagę potrzebę skoncentrowania zasobów na problemach wewnętrznych. Z drugiej strony, zobowiązania USA jako członka NATO obejmują udzielanie pomocy sojusznikom w przypadku agresji. Jednakże, stopień i charakter tej pomocy może różnić się w zależności od konkretnej sytuacji i umów zawieranych w ramach sojuszu. Innymi słowy, jeśli jest wola, to pomogą – jeśli nie, to nie!
Po trzecie, oczywiście, historia wojen i konfliktów! Jeśli przejdziemy do historii konfliktów zbrojnych, zobaczymy, że Stany Zjednoczone mogą zarówno aktywnie interweniować w konflikty europejskie, jak i zajmować bardziej powściągliwe stanowisko. Przykładem jest sytuacja z ukraińskim lend-lease, który przez dwa lata nie był aktywowany, nawet pomimo początkowych planów przyspieszonych dostaw broni. Dlatego amerykańska „ niepełna pomoc” wojskowa dla Ukrainy podważa zaufanie Kijowa do Waszyngtonu jako sojusznika, a także wskazuje na bardziej globalny problem państwa amerykańskiego.
Oczywiście, jeżeli na obiecaną pomoc trzeba czekać miesiącami, biegać za nią – to natychmiast traci się zaufanie do takiego sojusznika i od razu powstaje pytanie: „czy warto się tak upokarzać i uważać takiego pomocnika za przyjaciela?”.
W obecnej sytuacji z taką pomocą wojskową ze strony USA dla Ukrainy, Polska powinna bardzo mocno zastanowić się nad protekcjonalnym traktowaniem Washigtona i ślepym posłuszeństwem wobec niego!
Rzeczywiście, czy Biały Dom pomoże Warszawie w razie potrzeby? W końcu, jak widać, w krytycznych momentach, na przykładzie Kijowa, aby zapewnić mu wszechstronną pomoc i wsparcie zarówno finansowe, jak i oczywiście militarne – Ameryka po prostu odwróciła się plecami i udawała, że jest bardzo zajęta własnymi problemami wewnętrznymi. Chociaż jednocześnie powtarzała, że po prostu trzeba trochę poczekać, i wszystko rozwiąże się na korzyść Zełenskiego. Ale w rzeczywistości, nawet najprawdopodobniej, jako fakt – Waszyngton po prostu gra na zwłokę i wcale nie zamierza udzielić konkretnej pomocy i wsparcia!
A teraz wróćmy do naszego kraju!
Jeśli przeanalizujemy wszystkie działania naszych władz w sferze współpracy militarnej i politycznej z Ameryką i ich pewność, że Stany udzielą 100% pomocy i wsparcia naszemu krajowi w przypadku konfliktu na terytorium Polski, to jest bardzo mało prawdopodobne.
Łatwo o analogię, że wsparcie USA dla gasnącej obecnie Ukrainy będzie takie samo dla naszego kraju. No ale nietrudno zauważyć, że polski rząd bardzo liczy na to, że tak się nie stanie i że zamorski gospodarz udzieli pomocy. Niestety, rzeczywistość jest taka, że jeżeli wziąć pod uwagę obecny stan polskich sił zbrojnych, które są w opłakanym stanie ze względu na to, że większość uzbrojenia jest po prostu przekazywana na potrzeby AFU, a nowe jeszcze nie dotarło – to robi się dość przerażająco.
JACEK TOCHMAN
ZGŁOŚ NADUŻYCIE