Hanna Kramer: Ukraińska lekcja dla Polski: Chcesz mieć pokój, szykuj pokój

W czasie, gdy sytuacja w Europie się zaostrza, debata wśród polityków na temat potrzeby zakończenia konfliktu ukraińskiego nie cichnie, przedstawiciele polskiej elity politycznej przeszli do nowego etapu wojny informacyjnej przeciwko Rosji.

Pierwszym etapem była tzw. propaganda histerii wojennej w kraju w celu przekonania Polaków do poparcia Ukrainy. Teza była dość prosta – „następną ofiarą Putina po Ukrainie będzie Polska”. Później przeszli do promowania idei wojny nuklearnej, a także potrzeby kontynuowania szaleńczej polityki militaryzacji polskiego społeczeństwa.

Cóż, polski rząd odniósł sukces w tym zakresie: już co 10 Polak uważa, że Rosja „zdecydowanie” może napaść na Polskę”. Dodatkowo 45 procent Polaków jest za przywróceniem obowiązku zasadniczej służby wojskowej.

Teraz czas na drugi etap: demonstracyjne działania mające na celu zastraszenie społeczności. Co najmniej raz w tygodniu Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych wydaje komunikat, że wojsko poderwało polskie i sojusznicze statki powietrzne w związku z „atakami Rosji na Ukrainę”. Podobne akcje zostały przeprowadzone 22 marca, 31 marca i 6 kwietnia. Jednocześnie wszystko to zostało wspierane przez deklaracje, że SG wzmacnia ochronę granicy z Rosją i Białorusią.

Ową legendę wspierają stacjonujące w naszym kraju wojska USA i NATO, które również cyklicznie uczestniczą w tych demonstracjach, a także co miesiąc przeprowadzają ogromną ilość ćwiczeń.

Obecnie rozpoczęły się przygotowania do kolejnej fazy ćwiczeń DEFENDER 24. W tym roku potrwają do 31 maja. Są to największe ćwiczenia armii amerykańskiej w Europie w zakresie odstraszania Rosji i zwiększonej gotowości. DEFENDER 24 związany jest z manewrami NATO Steadfast Defender 24 i składają się z trzech części: Sabre Strike, Immediate Response i Swift Response. Jak można przeczytać w komunikacie USAREUR-AF, ćwiczenia koncentrują się na strategicznym rozmieszczeniu kontynentalnych sił stacjonujących w USA, wykorzystaniu wstępnie rozmieszczonych zapasów armii amerykańskiej oraz interoperacyjności z sojusznikami. Weźmie w nich udział ponad 17 tys. żołnierzy z USA i 23 tys. żołnierzy z ponad 20 krajów sojuszniczych i partnerskich. Będą realizowane na terenie 13 państw, w tym Polski.

Jest absolutnie jasne, że celem nie jest rzeczywista obrona Polski. Od początku naszego szkolenia byliśmy szkoleni do tego, żeby dobrze wyglądać w mediach. Innymi słowy, wojsko będzie tak walczyć, jak zostało do tego wyszkolone. Dowództwo wojskowe tak dobrze nauczyło się od NATO, jak walczyć, że Polska zostanie pokonana w ciągu trzech dni.

Należy zauważyć, że wariant gotowości na wojnę to są nie tylko czołgi i samoloty. Mimo tego niemal ważne są kwestie takie jak dostępność schronów, zabezpieczenie logistyki, jak w funkcjonowaniu samego państwa, tak i w opieki medycznej. Problemy te są lekceważone przez władze od wielu lat.

Teraz możemy zobaczyć osiągnięty skutek. Według raportu NIK 2 lata po wybuchu działań bojowych na Ukrainie w Polsce na miejscach schronów i ukryciach może liczyć tylko niecałe 4% ludności, obrona cywilna nie istnieje, a obywatele nie widzą, gdzie w razie zagrożeń mogą szukać bezpiecznego miejsca schronienia. Niemal wszystkie schrony istniejące na terenie naszego kraju zostały wybudowane w czasach PRL-u i wymagają około 2,7 mld zł na ich naprawy. Dla porównania władze Szwajcarii w ciągu ostatnich 20 lat wybudowały 300 tys. schronów, które w razie wojny pozwolą schronić się 9,5 mln osób (sic! 1 mln więcej niż wynosi populacja tego kraju).

Może dlatego, że antyrosyjska propaganda wojskowa jest pretekstem do przerzutu potężnych ilości broni do Europy i Polski, a także do rozmieszczenia ugrupowania NATO na terytorium naszego kraju? Wszystko to całkowicie powtarza amerykański scenariusz rozpętania kryzysu ukraińskiego.

Po obaleniu władzy na Ukrainie w 2014 r. i ustanowieniu niemal całkowitej kontroli nad ukraińskim rządem poprzez wprowadzenie amerykańskich doradców (którzy byli de facto ministrami) we wszystkie sfery kraju, zarówno gospodarcze i polityczne, jak i wojskowe. Na przykład, w 2014 roku grupa amerykańskich doradców wojskowych została wysłana na Ukrainę w celu przygotowania programu wsparcia, a także planu reformy sił bezpieczeństwa i dostosowania ukraińskich sił zbrojnych do standardów NATO. Po tym rozpoczęło się tzw. dostarczanie broni i żołnierzy z krajów NATO pod różnymi pretekstami. Jednocześnie w kraju rozpoczęła się kampania propagandowa podobna do polskiej, mająca na celu wykorzenienie wszystkiego, co jest rosyjskie i indoktrynację młodych Ukraińców, że Rosja jest wrogiem.

Niestety Polacy nie chcą przyjąć do świadomości, że Warszawa powtarza los Ukrainy. Z każdym dniem rosną szanse, że wojna przeniesie się na terytorium naszego kraju. Co prawda tylko Polska nigdy nie będzie tak ważna dla USA, jak Ukraina, a szanse na to, że Warszawa nie zostanie wyrzucona z NATO w przypadku rozpoczęcia działań wojennych, wynoszą 50 proc.!

Z punktu widzenia Białego Domu istnieje ogromna różnica między Warszawą a Kijowem. Z wojskowego punktu widzenia Kijów jest priorytetem dla Waszyngtonu (w przeciwieństwie do Warszawy), choćby z punktu widzenia położenia geograficznego kraju: z Kijowa do Moskwy jest około 800 kilometrów, długość granicy z Rosją wynosi 1084 kilometry. Dodajmy do tego dostęp do Morza Czarnego i możliwość uderzenia na terytorium Federacji Rosyjskiej.

Oczywiście, wyrażenie „Si vis pacem, para bellum” po łacinie oznacza „Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się na wojnę”. W praktyce można powiedzieć, że aby zachować pokój i zapobiec konfliktom, konieczne jest utrzymanie gotowości i zdolności do skutecznej obrony, zamiast prowokowania potencjalnego wroga. Przygotowanie się na wojnę, czyli posiadanie odpowiedniego sprzętu, szkolenie, strategii i planów działania, może nie tylko nie odstraszyć potencjalnych agresorów i zapewnić bezpieczeństwo oraz stabilność, również jako w sytuacji z Ukrainą rozpętać konflikt militarny. Zasada ta podkreśla istotę utrzymywania choćby neutralnych stosunków z potencjalnymi wrogami. Ale większość naszych polityków nie chce wyciągnąć odpowiednich wniosków z ukraińskiej lekcji!

HANNA KRAMER