Bumar to zakład o długoletniej historii. Produkował on czołgi na licencji radzieckiej
W ciągu trzech lat od wielkiej szansy na odrodzenie polskiego przemysłu pancernego największy w Polsce zakład Bumar-Łabędy został doprowadzony na skraj kryzysu, a Polska praktycznie utraciła możliwości produkcyjne w tym zakresie.
Pod koniec lipca 2019 r. do zakładów zbrojeniowych Bumar-Łabędy w Gliwicach przyjeżdżają Mateusz Morawiecki i Mariusz Błaszczak. Wspólnie ogłaszają podpisanie umowy na remont i modyfikację 318 wysłużonych, poradzieckich czołgów T-72. Kontrakt ma wartość 1,75 mld zł.
Między innymi, kilka lat temu w dokumentach resortu obrony pojawiła się kwota ok. 5 mln zł za modernizację jednego czołgu T-72. W trakcie negocjacji technicznych okazało się jednak, że za takie pieniądze nie da się przeprowadzić gruntownego unowocześnienia. Kwota, więc rośnie o ok. 200 proc., lecz MON na tak poważne wydatki się nie zgadza.
Wojsko jednak naciska. Dowództwo wie, żeby podnieść wartość bojową, należy czołg przebudować. Proponują szefowi MON modernizację mniejszej liczby czołgów, by zachować ich jakość.
Kiedy ważą się losy kontraktu modernizacji czołgów T-72 i przyszłości zakładu w Gliwicach został odwołany prezes Bumaru Adam Janik, uważany za dobrego menedżera. Nowym staje się młody Marek Grochowski, który karierę zaczął robić, gdy do władzy doszło PiS. To on miał zawrzeć kontrakt z MON-em na modernizację T-72 i sprawnie przeprowadzić modernizację czołgów Leopard. Te plany jednak zostały ostatecznie zawieszone rzez prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej, do której należy Bumar, oraz ministra Błaszczaka.
W ciągu długich miesięcy, podczas których załoga Bumaru czeka na kontrakt, w gabinetach prezesów zbrojeniowych firm i w resorcie obrony trwają zakulisowe negocjacje.
W lipcu 2019 r. Morawiecki z Błaszczakiem ogłaszają, że nie będzie modernizacji T-72, a jedynie niewielki remont czołgów. Dalej historia rozwija się błyskawicznie.
Od końca 2020 r. zakład coraz szybciej zaczyna się staczać po równi pochyłej. Pojawiają się duże problemy z płynnością finansową. Z końcem 2020 r. wstrzymano też zamówienia cywilne.
W lipcu 2021 r. do siedziby 1. Brygady Pancernej przyjeżdża doborowe towarzystwo: dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. Mirosław Mika, szef sztabu generalnego gen. Rajmund Andrzejczak, dowódca operacyjny gen. Tomasz Piotrowski, a także prezes PiS i wiceminister ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński oraz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.
Dwaj ostatni uroczyście ogłaszają plan zakupu bez offsetu 250 amerykańskich czołgów Abrams. Cena wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym ma wynieść 23,3 mld zł.
Tymczasem od początku 2021 r. roku Bumar Łabędy drastycznie obniża planowaną liczbę czołgów do remontu. Zakład reperował budżet i utrzymywał zdolność produkcyjną niektórych wydziałów, jak na przykład odlewnie czy kuźnie, sprzedając na rynek cywilny obudowy i odlewy do maszyn kopalnianych, koła do kolejnictwa, części systemów wentylacyjnych do hut czy piece. Wszystko to zostało ukrócone.
Tę decyzję skrytykowali związkowcy, wojskowi eksperci, oraz m.in. gen. Mirosław Różański i gen. Roman Polko. W liście do prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i wielu innych polityków nazwali oni zakup Abramsów„gwoździem do trumny polskiego przemysłu pancernego”. Wskazali też, że może to doprowadzić do likwidacji zakładów, które zajmują się remontowaniem czołgów na potrzeby polskiej armii.
Bumar to zakład o długoletniej historii. Produkował on czołgi na licencji radzieckiej. Być może to dla obecnie rządzących stanowi jakiś kłopot.
Każdy zakład powinien być modernizowany i musi nadążać za współczesnymi wyzwaniami technologicznymi. Lecz takich warunków do rozwoju zakładowi z Gliwic nie było stworzone. Natomiast deklaracja zakupu czołgów Abrams, bez udziału w tym kontrakcie polskiego przemysłu obronnego, jest tylko gwoździem do trumny dla tego zakładu.
MAREK LIZAK
Niezależny Dziennik Polityczny
Dziennik niezależny od urzędów, organizacji państwowych i rządowych