Temat baz amerykańskich w Polsce co jakiś czas powraca w naszej debacie publicznej. Co gorsze, nie spotka się z taką popularyzacją w mediach głównego nurtu, na jaką zasługuje.
Temat baz amerykańskich w Polsce co jakiś czas powraca w naszej debacie publicznej. Co gorsze, nie spotka się z taką popularyzacją w mediach głównego nurtu, na jaką zasługuje.
Choć określanie Polski jako kraju postkolonialnego – do jakiego to porównania uciekają się niektórzy publicyści – może być znane za przesadzone, należy zauważyć, że poszczególne partie polityczne w naszym kraju mają wyraźne „ciągotki” w kierunku poszczególnych mocarstw.
USA w Polsce
I tak Platforma Obywatelska (i jej poprzednia inkarnacja Kongres Liberalno-Demokratyczny) jest ugrupowaniem zdecydowanie proniemieckim (lub jak mogą mówić inni – prounijnym). Z kolei Prawo i Sprawiedliwość zdaje się skłaniać w kierunku USA. W tym kontekście warto więc zwrócić uwagę na kwestię baz amerykańskich w Polsce i znaczenia tego faktu w geopolitycznym aspekcie.
Z jednej strony, lokowanie amerykańskich żołnierzy w Polsce (dziś mówimy już o niemal 5 tys. wojskowych, choć wkrótce ta liczba może urosnąć do 6 tys.), zwiększa nasze bezpieczeństwo. Warto jednak pamiętać, że mówimy tu o jednostkach lokowanych raczej w zachodnich częściach kraju, a nie tam, gdzie teoretycznie mogą być w przyszłości bardziej potrzebne, czyli na wschodzie. Ponadto żołnierze amerykańscy (ani NATO) nie służą u nas stałe. Bazy w Polsce mają charakter rotacyjny, czyli wojskowi przyjeżdżają do nas na określony czas (najczęściej dziewięć miesięcy), biorą udział w ćwiczeniach i są wymieniani na innych.
Co na to Rosja?
Co nie powinno nikogo dziwić, sprowadzenie do nas większej liczby żołnierzy USA i ewentualnie budowanie nowych baz bliżej granicy z Białorusią czy Ukrainą, musiałoby wzbudzić napięcie w Rosji. Może to więc zacząć zaburzać nasze relacje z tym krajem.
W tym kontekście należy pamiętać, że Rosja pozostaje w dobrych stosunkach z Niemcami. Wystarczy spojrzeć zaś na mapę i przewertować podręczniki do historii, by wiedzieć, że przyjaźń pomiędzy tymi dwoma państwami wręcz nie mogła przynieść dobre rezultaty dla Polski. Analogię z 1939 r. nasuwają się same.
Tyle że w 2019 r. sprawa jest o wiele ciekawsza pod kątem strategicznym. Równe 80 lat temu na terytorium II RP nie stacjonowali żołnierze naszych sojuszników (tylko papierowych, jak się okazało). Francja kryła się za Linią Maginota. Wielka Brytania czuła się dostatecznie komfortowo za Kanałem La Manche. Tym razem USA posiada u nas swoje bazy, co może odstraszać ewentualnych wrogów przed wkroczeniem na teren Polski.
W tym wszystkim jest jednak jeszcze jeden element układanki, który stawia jednak po znakiem zapytania kurczowe trzymanie się USA. Są nim Chiny. A dokładniej ich Nowy Jedwabny Szlak, który mógłby przebiegać przez nasz kraj. Jak ogromne znaczenie mogłoby mieć to dla naszego rynku, nie trzeba nikogo przekonywać.
Miłość z wzajemnością?
Polski rząd stoi więc przed historyczną decyzją (którą chyba już jednak podjął). Czy w rodzącej się zimnej wojnie stanąć po stronie USA czy Państwa Środka? Czy trzymanie się Amerykanów faktycznie może przynieść Polsce pozytywy? Czy nie lepiej byłoby stanąć po stronie Chin? A może starać się balansować pomiędzy obiema potęgami? W każdym razie ponownie nasze położenie geopolityczne powoduje, że stajemy się miejscem napięć…
JACEK WALEWSKI
Niezależny Dziennik Polityczny
Dziennik niezależny od urzędów, organizacji państwowych i rządowych