Prezydent Donald Trump jest przygotowany na użycie siły wojskowej w razie „potrzeby”, powiedział w poprzedni poniedziałek sekretarz stanu Mike Pompeo, gdy zapytano go o atak Turcji na Kurdów w północnej Syrii.

Prezydent Donald Trump jest przygotowany na użycie siły wojskowej w razie „potrzeby”, powiedział w poprzedni poniedziałek sekretarz stanu Mike Pompeo, gdy zapytano go o atak Turcji na Kurdów w północnej Syrii.

USA oficjalnie nie chcą jednak interweniować. „Wolimy pokój niż wojnę” – powiedział Pompeo Wilfredowi Frostowi z CNBC w wywiadzie w zeszłym tygodni. „Ale w przypadku, gdy potrzebne są działania kinetyczne lub wojskowe, powinniście wiedzieć, że prezydent Trump jest w pełni przygotowany do podjęcia tej akcji” – zagroził.

USA a Syria

Prezydent Trump jest dziś ostro krytykowany za swoją decyzję o wycofaniu sił amerykańskich z północnej Syrii, porzucając Kurdów, którzy prowadzili wojnę lądową przeciwko ISIS. To ta decyzja przyspieszyła wkroczenie Turcji do strefy przygranicznej na początku tego miesiąca, w wyniku czego zginęło ponad 120 cywilów.

Pompeo nie chce dziś mówić o tym, co musiałoby się stać, by USA podjęły działania zbrojne i powróciły militarnie do Syrii.

Sprawę komplikuje jeszcze jeden element układanki. Interwencja mogłaby oznaczać, że walki między sobą zaczynają prowadzić dwa kraje, które należą do NATO. W tym kontekście zastanawiające staje się to, jak zastosowano by w praktyce słynny artykuł 5 Paktu Północnoatlantyckiego.

Jeśli w wyniku działań zbrojnych USA uderzyłyby w Turcję, np. Zajmując część jej terytorium, inne kraje członkowskie musiałyby podjąć „działania, jakie uznają za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego”. W praktyce mogłoby to oznaczać atak na wojska amerykańskie, choć to dziś najmniej realny scenariusz.

Na razie USA atakują Turcję poprzez sankcje gospodarcze.

Polska armia mięsem armatnim w Syrii?

Powyższy scenariusz i tak wskazuje na poważny kryzys w NATO, od którego dzielą nas tylko pojedyncze kroki polityków. Co gorsza, USA zaczynają tracić swoją geopolityczną przewagę, co może – jak pokazuje historia – doprowadzić jej elity do podjęcia nieprzemyślanych decyzji.

Patrząc ponownie wstecz, może obawiać się też o losy Polski. Obecne zbliżenie do USA może nas w tym kontekście słono kosztować.

„Polska jest zaniepokojona rozpoczęciem operacji tureckich sił zbrojnych w północno-wschodniej Syrii. Obawiamy się, że może ona wpłynąć negatywnie na stabilność regionu, próby wypracowania rozwiązania pokojowego prowadzone pod egidą ONZ, jak również przyczynić się do dalszego pogorszenia sytuacji humanitarnej” – czytamy w stanowisku polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Czy to nie delikatna zapowiedź wysłania tam naszych wojsk? Miejmy nadzieje, że obecna polska dyplomacja wykaże się większą dojrzałością niż w przypadku wysyłki naszych żołnierzy do Iraku czy Afganistanu.