Około 3 tys. żołnierzy Brygady Dagger, która przybyła do Polski we wrześniu 2017 r.musiała powrócić do Fortu Riley w Kansas zgosnie z zasadami rotacji wojsk USA w Europie. Jednak tego się nie odbyło.

W  2014 r. Stany Zjednoczone wystąpiły z inicjatywą zwiększenia obecności w Europie (European Reassurance Initiative – ERI), której częścią jest operacja Atlantic Resolve, mająca zapewnić stałą rotacyjną obecność sił USA w Europie, również w tych regionach, gdzie wcześniej nie stacjonowały znaczące siły USA. Kolejne zmiany następują tak, by nie było między nimi przerw. Kolejne siły płynnie przejmowały obowiązki od poprzedników, a w regionie stale przebywały amerykańskie wojska.

Kolejny transport, tym razem kolejowy, z żołnierzami amerykańskimi wchodzącymi w skład 1 Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej (ABCT) dotarł 29 maja br. do rampy kolejowej na Trzebieniu. Podczas uroczystości, która odbyła się w Żaganiu (woj. lubuskie), oddział 2. Brygady Pancernej „Dagger Brigade” z 1. Dywizji Piechoty – przekazał obowiązki oddziałowi 1. Brygady Pancernej „Ironhorse Brigade” z 1. Dywizji Kawalerii. Obie ciężkie brygady wchodzą w skład wojsk lądowych USA w Europie (USAREUR).

Brygada Ironhorse przetransportowała do Europy z Fort Hood w Teksasie ok. 90 czołgów Abrams, samobieżne haubice Paladin, wozy bojowe Bradley, pojazdy zabezpieczenia i inny sprzęt. W sumie 2.000 jednostek sprzętu wojskowego. W regionie będzie stacjonować ok. 3,5-4 tys. jej żołnierzy.

Około 3 tys. żołnierzy Brygady Dagger, która przybyła do Europy we wrześniu 2017 r., w drugiej zmianie oddziałów pancernych uczestniczących w misji Atlantic Resolve, musiała powrócić do Fortu Riley w Kansas zgosnie z zasadami rotacji wojsk USA w Europie. Jednak tego się nie odbyło. Zgodnie z informacją naszego kolegi dziennikarza gazety regionalnej Żagania, na dzień 1 lipca miasto i region opuściło dopiero około 300 żołnierzy, następne 2,5 tys. wyjechali na Północ kraju. Co się dzieje? Czy nie potrzebują wrócić do rodzin?

Jednym z rozsądnych wyjaśnień jest to, że przekazany Stanom Zjednoczonym dokument rządu Polskiego w którym proponuje rozlokowanie w Polsce stałej dywizji pancernej (Polska obiecuje zainwestować w to rozwiązanie 2 mld dolarów – red.) został zaakceptowany przez Pentagon i Kongres USA. Dokument MON liczący 39 stron ma tytuł: „Propozycja stałej obecności USA w Polsce”. Jest głównie wyliczeniem argumentów przemawiających za rozmieszczeniem na stałe dywizji wojsk amerykańskich w okolicy Bydgoszczy i Torunia.  

W obecnych realiach cała dywizja amerykańskich wojsk to poważna siła. Po licznych cięciach w ostatnich dekadach formalnie w amerykańskim wojsku są tylko dwie pełne dywizje pancerne (1. Dywizja Pancerna z Fort Bliss w Teksasie i 1. Dywizja Kawalerii z Fort Hood w Teksasie). Każda to około 20-25 tysięcy żołnierzy i niemal 300 czołgów wspartych przez prawie dwa razy tyle transporterów opancerzonych, dział i wyrzutni rakiet.

Lecz żeby zabezpieczyć przeniesienie aż takiej siły, liczba żołnierzy i sprzętu ma się zwiększać proporcjonalnie i szybko. Według ekspertu wojskowego, oprócz rotacji żołnierze USA mogą się wprowadzić do kraju i zostać na stałe po listopadowych manewrach Anakonda-18, w których weźmie udział około 100 tys. żołnierzy i 5 tys. pojazdów.

Jednak umieszczenie dywizji  w Polsce wywoła negatywne reakcje wielu innych członków NATO jako posunięcie „zbyt prowokacyjne” wobec Rosji. Wszystko to niepokoi szczególnie, bo Polska znajduje się między młotem a kowadłem. Mimo, iż jesteśmy bardzo aktywni w NATO, nikt nie może nam zapewnić stuprocentowej obrony. Nikt też nie zdobędzie się na obietnicę, że żadna wojna nie przeniesie się na terytorium Rzeczpospolitej.

JAN RADŽIŪNAS