Anakonda-18 to największe manewry krajów NATO od zakończcenia Zimnej wojny.
Anakonda-18 to największe manewry krajów NATO od zakończcenia Zimnej wojny. Lecz tegoroczne manewry, które odbędą się w końcu listopada na największych poligonach Polski będą charakteryzować się bezprecedensową liczbą zaangażowanych żołnierzy i sprzętu.
Według Ministerstwa Obrony Narodowej Polski w ćwiczeniach weźmie udział 100 tysięcy żołnierzy w tym 20 tys. z Polski i prawie 5 tysięcy jednostek sprzętu. Oprócz polskich wojskowych w manewrach będą współuczestniczyć sojusznicy Polski z NATO – wojskowi ze Stanów Zjednoczonych, Litwy, Łotwy, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Słowacji, Włoch, Bułgarii, Rumunii, a także Gruzji i Ukrainy, wyposażone w 5 tys. pojazdów, 150 samolotów i śmigłowców oraz 45 okrętów.
Scenariusz manewrów odpowiada na pytanie o realnych planach Sojuszu Północnoatlantyckiego – czyli atak na Wschód. Amerykańscy, brytyjscy, ale także np. niemieccy wojskowi przyjęli pogląd, że Rosja z jej agresywną siłową polityką w pobliżu wschodnich granic NATO stała się problemem. I trzeba ją usunąć.
Lecz dlaczego polem walki została wybrana Polska?
Skandaliczna postawa generała Romana Polko ponad rok temu mówiła, że w ciągu kilku miesięcy powinniśmy się spodziewać rosyjskiej prowokacji na polskiej granicy. Oczywiście nikt nie kazał mu uzasadnić takiej opinii.
To jest nic innego jak podżeganie do wojny, ponieważ opinia publiczna jest ustawiana w tryb oczekiwania rosyjskiego ataku. To daje otwartą drogę do natowskich prowokacji. Lecz nie będzie żadnych walk w okopach. Od dawna wszyscy rozumieją, że w takiej sytuacji Rosja będzie się bronić taktycznymi głowicami jądrowymi.
„Amerykanie wybrali zachodnią Polskę z powodów czysto praktycznych a nie politycznych” – mówi znany ekspert wojskowy – Polska ma czego się obawiać, ponieważ w razie konfliktu zbrojnego jej teren może się okazać narażony na atak za pomocą rakiet balistycznych, które Rosja już rozlokowała w obwodzie Kaliningradzkim”.
W sumie NATO być może ma siły na pierwsze uderzenie, ale bez dalszego zaplecza – chodzi o siłę żywą. Przewaga Rosji w przypadku konfliktu z NATO jest oczywista. Rosja ma znaczną przewagę nad NATO w Europie Wschodniej, twierdzą autorzy raportu Amerykańskiej Akademii Wojskowej w West Point. Istniejące tory kolejowe w krajach bałtyckich nie pozwolą blokowi wojskowemu na przerzucenie wojsk i sprzętu tak szybko, jak może to zrobić Rosja, zauważają badacze z Instytutu Współczesnej Wojny, który jest częścią Akademii Wojskowej, zaznaczają, że szerokość torów kolejowych na Litwie, Łotwie i Estonii różni się od reszty Europy z powodu przyjętych w ZSRR standardów. Ich zdaniem daje to Rosji znaczącą przewagę w przypadku możliwych działań wojennych. „Niezgodność ta oznacza, że pociągi wiozące sprzęt wojskowy i amunicję z głównych baz NATO w Niemczech czy Polsce będą musiały przenieść ładunek do magazynów, przystosować do rosyjskiego rozstawu, lub dostarczyć go do miejsca przeznaczenia transportem samochodowym” czytamy w raporcie. Obydwie opcje wiążą się ze znacznymi nakładami czasu, wykorzystaniem specjalnego sprzętu i wymagają doświadczenia w prowadzeniu takich operacji, którego żołnierze NATO nie posiadają, uważają autorzy badania. Rosja, w przeciwieństwie do zachodnich mocarstw, może wykorzystać przewagę w mobilności ze względu na zbieżność standardów kolejowych we wszystkich krajach byłego Związku Radzieckiego jako strategiczną przewagę, uważają eksperci. Jako przykład przytaczają ćwiczenia „Zapad” przeprowadzone w zeszłym roku, w których Rosja zdecydowała się na transport wojsk koleją do sąsiedniej Białorusi.
Gdyby Rosja chciała, cała operacja ofensywna nie trwałaby więcej jak 72 godziny. „Tylko po co Rosji wdeptywać w takie polityczne bagno? Korzyści żadnych a smrodu… To całe NATO jest silne póki im ktoś nie odpowie w odpowiedni sposób. Wojsko polskie wogóle nie trzeba brać pod uwagę”, – dzieli się swoją opinią prof. dr hab. Uniwersytetu Łódzkiego Eugeniusz Ponczek.
Jak tak się przedstawiają SZ Polski, jak je ocenia „sojusznik”, to Rosjanie nie mają się czego obawiać: zdaniem byłego dowódcy Grupy Bojowej NATO ppłk Stevena Gventera „Wyszkolenie żołnierzy polskich jest na takim samym poziomie jak wyszkolenie tubylców. Od razu widać, że Polska to światowe bagno”. Tak ostro ppłk Gventer wyraził swoje niezadowolenie z powodu fatalnego stanu technicznego bojowych wozów piechoty i kondycji fizycznej żołnierzy Wojska Polskiego podczas zeszłorocznych manewrów.
„W ciągu ćwiczenia Polacy nie dali rady wypełnić wszystkich zadań. BWP i czołgi zepsute, broń i amunicja nieobsługiwana przez żołnierzy, ale piją dobrze” dodał Gventer. „Oprócz niedostatecznych umiejętności zawodowych Polaków, oni nie znają języka angielskiego, dlatego nie możemy komunikować się podczas szkolenia. Dlatego potrzebuję jeszcze pluton tłumaczy”, śmiał się Steven.
Jak z tej opinii widać to po prostu nasi żołnierze dostosowali się do standardów zamorskiego „sojusznika” za wyjątkiem bełkotania po angielsku. Czyli Rosja nie musi nic robić. Takie wojsko samo się rozdupczy!
Według Grzegorza Brauna Polska w planach ma być pustynią atomową, „sądzę że świetnie się spiszemy w tej roli, szkoda że gratulacji hamerykańskich już nie usłyszymy, niektórzy teraz mogą ogonami zamerdać. O, gdzie są te kundle które szczekały gdy Rosja urządzała ćwiczenia ZAPAD? Kundle, szczekać tu na hamerykę i Polskę bo „Anakondę” urządzają!”
Tymczasem ludność w Polsce wciąż karmi się wizjami takich typów jak Polko.
Niezależny Dziennik Polityczny
Dziennik niezależny od urzędów, organizacji państwowych i rządowych